Patronką naszej Parafii jest pochodząca z Sieprawia pod Krakowem bł. Aniela Salawa. Została ona wyniesiona na ołtarze przez Ojca św. Jana Pawła II 13 sierpnia 1991 r. Zapraszamy m.in. do zapoznania się z historią jej życia i drogą do świętości przedstawioną przez kustosza relikwii bł. Anieli Salawy, o. Stanisława Sikorę OFM Conv. z Krakowa. 

 

 

ŻYCIE BŁOGOSŁAWIONEJ ANIELI SALAWY

W życiu Anieli Salawy łatwo możemy dostrzec trzy etapy. Pierwszy z nich to dzieciństwo, które upływało w Sieprawiu, wiosce położnej 18 km od Krakowa. Aniela urodziła się 9 września 1881 r. jako jedenaste dziecko Knilomieja i Ewy z Bochenków. Rodzina Salawów żyła ubogo, ale nie w nędzy. Utrzymywała się z niewielkiego gospodarstwa rolnego. Ponadto Ojciec prowadził kuźnię. Był pracowity i pracowitości uczył wszystkie dzieci. Sąsiedzi widywali go, jak po pracy siadał przed kuźnią z książką do modlitwy lub z różańcem. Matka była córką zamożnego piekarza z Sułkowic. Ponieważ jednak wyszła za mąż wbrew woli rodziców, rodzina zerwała z nią wszelkie kontakty. Umiała czytać i pisać, co w owych czasach nie zdarzało się często. Posiadała kilka religijnych książek. Kiedy czas na to pozwalał, czytała je głośno dzieciom i wyjaśniała im prawdy wiary. Oboje rodzice starali się wychować dzieci religijnie oraz przygotować je do trudnej dla ubogich drogi życia.

Po latach Aniela wspominała, że mama uczyła ich mało jeść, dużo pracować i modlić się. Jakkolwiek nauka w szkole nie była wówczas obowiązkowa, wszystkie dzieci Salawów nauczyły się czytać i pisać. Aniela przez dwa lata chodziła do szkoły. Uczyła się też katechizmu i w 1893 r. przystąpiła do pierwszej Komunii świętej. Od dzieciństwa pomagała w pracach domowych. Przez jeden rok pracowała jako służąca na gospodarstwie u sąsiadów.

Gdy skończyła 16 lat, ojciec chciał, aby wyszła za mąż. Aby tego uniknąć, za przykładem starszej siostry Teresy udała się do Krakowa "na służbę". Tak rozpoczął się drugi etap jej życia. Dzięki pomocy siostry znalazła pracę. Jej pierwsza "pani" mówiła: Dziewczę spokojne, uczciwe i religijnie wychowane, ale nie przyzwyczajone do dzieci. Ja miałam małe dzieci, więc musiałam ją zwolnić. Potem jeszcze wielokrotnie Aniela zmieniała służbę. Musiała wiele się nauczyć, ale też znieść niejedno upokorzenie. Traciła zaufanie do ludzi. Tęskniła za domem. Często odwiedzała rodzinę. Mimo wszystkich trudności, jej życie było łatwiejsze niż w Sieprawiu. Zarabiane pieniądze skłaniały do troski o stroje. Starała się zwracać na siebie uwagę. Korzystała ze sposobności do zabawy i rozrywki. Nie zaniedbywała praktyk religijnych, ale była to pobożność raczej czysto zewnętrzna, bez głębszych przeżyć. W drugim roku pobytu w Krakowie Aniela przeżyła dramat - zmarła jej siostra Teresa W czasie choroby odwiedzała ją w szpitalu. Wiele wtedy rozmawiały. Umierająca starała się przekazać siostrze własne świadczenia, zwłaszcza to wszystko, co dotyczy życia religijnego. Mówiła jej: Ty pracujesz dla siebie, nie dla Boga. W życiu Anieli nastąpił wówczas przełom - wkroczyła w trzeci, decydujący etap. O śmierci siostry mówiła: Zdaje mi się, jakby Pan Jezus włożył koronę cierniową na moją głowę, oraz: Ja wiem, że Terenia jest  Niebie. Ja nie modlę się za nią, ale do niej i wszystkie łaski, które mam od Boga, to mi wyprosiła Terenia. Zamierzała wstąpić do zakonu karmelitanek, ale nie została przyjęta. Pozostała "na służbie". W kwietniu 1900 r. wstąpiła do Stowarzyszenia Służby Żeńskiej im. św. Zyty. Dla stowarzyszonych było ono oparciem i pomocą. Zapewniało ochronę przed wyzyskiem, pożyczki w okresach pozostawania bez pracy, opiekę lekarską, a nawet własny szpital. Ważniejsze jeszcze były systematyczne spotkania, nabożeństwa, rekolekcje, możliwość korzystania z biblioteki. Aniela bardzo dużo skorzystała w Stowarzyszeniu. Jeszcze w tym samym roku, po ukończeniu osiemnastu lat, złożyła ślub czystości. Wyraził na to zgodą jej spowiednik, jezuita o. Stanisław Mieloch.

W 1903 r. pod wpływem innego spowiednika, redemptorysty o. Stanisława Chochleńskiego ostatecznie zrezygnowała z planów wstąpienia do zakonu, ale wydaje się, że dopiero w 1912 r. pogodziła się z tym, wstępując do III Zakonu św. Franciszka z Asyżu. Bardzo dużo wtedy czytała. Doborem lektur roztropnie kierował wspomniany już spowiednik. Sam dostarczał jej wielu książek. Były to najpierw podstawowe opracowania o życiu wewnętrznym, a następnie dzieła mistyczne św. Teresy z Avila i św. Jana od Krzyża, a nawet bł. Jana Ruysbrocka. Dramatycznie przeżyła Aniela rok 1911. Wówczas to zmarła w młodym wieku pani, u której służyła i którą bardzo lubiła i szanowała. Zajęta jej pogrzebem nie mogła uczestniczyć w pogrzebie matki (ojciec zmarł w roku 1906). W tym samym czasie jej spowiednik o. Stanisław Chochliński zmusił ją, by poszukała sobie innego kierownika duchowego, co sprawiło jej wielką przykrość. Opuszczona przez bliskich, jedynie w Bogu szukała pociechy i siły. To w tym czasie miała na modlitwie usłyszeć głos Chrystusa: Córko moja, o cóż ci tak chodzi, przecież ja ciebie nie opuszczam. Pod wpływem natchnienia odprawiła spowiedź generalną w kościele księży misjonarzy na Nowej Wsi pod Krakowem. Powiedziała potem przyjaciółce: Ileż brudów kryje się w człowieku. Teraz czuję się krzepka i silna. Jej stałym spowiednikiem został redemptorysta o. Waroux. W okresie wojny światowej szpitale krakowskie, a nawet klasztory i domy prywatne zapełniły się rannymi. W mieście przetrzymywano wielu jeńców wojennych. Aniela wykorzystywała wszystkie wolne chwile, aby pielęgnować rannych i wspomagać jeńców. Pod koniec wojny, za namową spowiednika, zaczęła prowadzić dziennik, w którym pisała o swoich przeżyciach mistycznych, o znoszonych cierpieniach, o szczególnych łaskach, jakimi obdarzał ją Bóg. Był to  najtrudniejszy okres jej życia. Nasilająca się choroba uniemożliwiała jej pracę. Korzystała wtedy z wcześniejszych oszczędności i z pomocy Stowarzyszenia św. Zyty. Zmarła 12 marca 1922 r. w szpitalu Stowarzyszenia.